Jacku spróbuję odnieść się do twojej wypowiedzi. W lipcu gdy Sejm i Senat RP, przyjął uchwałę w sprawie zbrodni Wołyńskiej, określając ją mianem Ludobójstwa, to w odpowiedzi rada najwyższa Ukrainy, potępiła tą uchwałę, nazywając ją upolitycznieniem historii. Ukraińcy nie chcą się przyznać do zbrodni dokonanych na Polakach, przez OUN-UPA, no bo jak, przecież Bandera otrzymał pośmiertnie tytuł bohatera Ukrainy, i tu jest problem w stosunkach Polsko - Ukraińskich.
Co do polityki naszych władz w ostatnich latach, nie bardzo rozumiem o co chodzi. Bardzo prawdopodobne że chodzi o założenie sojuszu z Ukrainą, podobnego jak kiedyś obmyślił Piłsudski ?. W sieci znalazłem ciekawy artykuł;
Czy integralność terytorialna Ukrainy powinna być dla nas dogmatem
Paradoksalnie Rosja może odegrać pozytywną dla Polski rolę w konflikcie ukraińskim, choć nie uczyni tego, rzecz jasna, ze względu na Warszawę. Jedynie nacjonalizm ukraiński jest nurtem, który współcześnie mobilizuje Ukraińców w duchu antyrosyjskim. A przecież to właśnie antyrosyjski wymiar protestów na Majdanie przyczynił się do licznych pielgrzymek z Polski na główny plac Kijowa, by rozdawać tam bigos i snuć opowieści o przyjaźni Polsko-ukraińskiej.
O tym, że będziemy mieli za sąsiada taki czy inny Banderland, świadczy szereg faktów, na czele z uczynieniem Wołodymyra Wiatrowycza – gloryfikatora OUN-UPA – szefem ukraińskiego Instytutu Pamięci Narodowej. W Kijowie mogło więc dojść do udanego przeszczepu ideologii nacjonalistycznej, popularnej dotychczas jedynie w graniczących z Polską Galicji i Wołyniu. Wiemy już, jaki fundament ideowy będzie miała nowa Ukraina i w polskim interesie jest, by nie była ona zbyt silna, a nawet, by była odpowiednio słaba. Im bardziej będzie ona uwikłana w konflikt z Rosją, tym lepiej dla Polski. Taka Ukraina mogłaby być rzeczywiście zdana na Polskę – co zresztą było założeniem sojuszu z Ukrainą obmyślonego niegdyś przez Piłsudskiego.
Słaba i pozbawiona walorów gospodarczych Ukraina nacjonalistyczna byłaby też za mało atrakcyjna dla Niemiec, których klientem Banderland mógłby się stać, a co dla Polski byłoby niezwykle groźne. Warszawa już teraz jest satelitą Berlina, który rządzi właściwie Unią Europejską. Zatem w interesie polskim jest obecnie taka Ukraina, która nie będzie w stanie wejść do Unii Europejskiej z uwagi na balast w postaci wyodrębnionej Noworosji. Jednocześnie Ukraina z na tyle słabym komponentem nacjonalistycznym, że nie mógłby się stać sprawnym narzędziem prowadzenia polityki w ręku Berlina. Warunkiem tego jest podmiotowość wschodnich, a nawet i południowych regionów Ukrainy, które zachowywałyby zyski z przemysłu i handlu morskiego na miejscu, a zarazem jednocześnie głęboki konflikt aksjologiczny i historiozoficzny Ukrainy kijowskiej z ‘Noworosją’ w ramach państwa ukraińskiego.
Nie tylko na tym odcinku rozluźnienie więzi pewnych regionów Ukrainy z Kijowem byłoby opłacalne dla Polski. Można nawet pójść krok dalej i zastanowić się, czy hipotetyczne zajęcie Zakarpacia przez Węgry byłoby dla Polski korzystne. To samo rozważanie może objąć także rumuńską do 1940 roku Bukowinę. Skonfliktowana z Węgrami i Rumunią Ukraina byłaby jeszcze słabsza i jeszcze bardziej zdana na Polskę, nie mówiąc już o bezpośrednich korzyściach z granicy polsko-węgierskiej – Polska nie byłaby chociażby zdana na prorosyjskie Czechy i Słowację, mielibyśmy przez tradycyjnie przyjazne nam Węgry dostęp do położonej nad Adriatykiem Chorwacji i do położonej nad Morzem Czarnym Rumunii. Oczywiście, Ukraińcom taki wariant nie musi się podobać, ale nikt nie mówił, że interesy Polski i Ukrainy są zbieżne.
Wszystkie te „niemoralne” rozważania mogą niektórym przypominać sposób myślenia o Polsce w latach 1772-95 czy też w 1939. „Skoro nas dzielono tyle razy, to jak można popierać dzielenie innego kraju?” – zapyta ktoś. Można - jeśli ma się to opłacać naszej własnej ojczyźnie, a tą mimo wszystko pozostaje wciąż Polska, choć nikt przecież udziału Polski w rozbiorze Ukrainy nie postuluje. Nawiasem mówiąc, to przecież Ukraina jest jednym z terytorialnych beneficjentów agresji ZSRR na Polskę z 1939 i na Ukrainie, co nie dziwi, prawie nikt nie robi z tego problemu ani w nikim to nie powoduje wyrzutów sumienia wobec Polaków.
O ile więc analogia do 1939 ma mieć sens, to tylko wtedy, gdy w porę spostrzeżemy, że znowu jako pierwsi wciągani jesteśmy do konfliktu. A okazji do powtórzenia tego błędu po raz kolejny może już więcej nie być.
Ale coś tu nie tak, przecież nasi politycy wspierają integrację Ukrainy z UE. Myślę że jak nie wiadomo o co chodzi, to gra idzie o grube pieniądze i wpływy naszych Elit ?.
Co do nielegalnie stawianych pomników, to masz 100% racji. Nasze władze nie powinny do takich sytuacji dopuszczać, a wszelkiego rodzaju samowolki, natychmiast nakazywać demontować. Zgodzę się również z tobą, że nie powinno się usuwać pomników milicjantów i żołnierzy poległych w walce z banderowcami.
Co do Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego, był bym ostrożniejszy w słowach, ci co zginęli z rąk UPA-OUN oraz Werwolfu, powinny zostać upamiętnione. Bo ci żołnierze złożyli najwyższą ofiarę (swoje życie), w słusznej sprawie. Inaczej wygląda walka z tak zwanym podziemiem reakcyjnym, tu nie wyobrażam sobie gloryfikowania żołnierzy KBW, którzy zginęli z rąk polskiego podziemia zbrojnego. KBW nie było humanitarną formacją wojskową, przemawiają za tym liczne dezercje żołnierzy, a nawet całych batalionów.
Wymawiasz Jacku czy ktoś choć raz zaświecił świeczkę na grobach pomordowanych przez OUN-UPA. Odpowiem, że nie każdy ma możliwość przejechać kilkaset kilometrów, by zaświecić znicz na grobach pomordowanych. Ale powiem ci że niektórzy księża odprawiają Mszę Św. w intencji pomordowanych Polaków przez UPA. To jeżeli ktoś weźmie udział w takiej Mszy Św. i szczerze pomodli się za pomordowanych, to będzie mniej ważne niż zaświecenie znicza na grobie?.
Pozdrawiam.
_________________ Mniej wiesz, krócej będziesz przesłuchiwany.
|