Historia Przygoda Pasja... Odkrycia i poszukiwania

Treasure hunting, metal detectors, history...




Teraz jest czwartek, 28 marca 2024, 09:51

Strefa czasowa: UTC + 1




Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 2 ] 
Autor Wiadomość
 Tytuł: Listy pisane moczem z obozu Ravensbrueck
PostNapisane: środa, 8 lutego 2017, 07:30 
Offline
Rotmistrz fortyfikator
Rotmistrz fortyfikator
Avatar użytkownika

Dołączył(a): środa, 25 stycznia 2012, 12:18
Posty: 2266
Lokalizacja: Galicja
27 listów napisanych moczem przez lubelskie więźniarki trafiło do Muzeum Martyrologii "Pod Zegarem" w Lublinie. Obecnie są poddawane pracom konserwatorskim. Przekazała je rodzina polskiej więźniarki obozu koncentracyjnego Ravensbrueck Krystyny Czyż–Wilgat. Listy zostały spisane i wysłane w latach 1943-44.

Więźniarki przekazywały zaszyfrowane informacje używając tzw. atramentu sympatycznego, czyli takiego, który po krótkim czasie od napisania znikał. Można go było zobaczyć po np. podgrzaniu papieru. Barbara Oratowska, kierowniczka muzeum do którego trafiły listy, tłumaczy że do pisania potrzebny był płyn o kwaśnym odczynie, dlatego więźniarki używały własnego moczu. Za pióro służył im lipowy patyczek.

- Pisano cieniutkim lipowym patyczkiem. Do pisania była wyznaczona Krystyna Czyż, bo miała piękny charakter pisma - powiedziała Oratowska.

12 listów z tej kolekcji było spisanych na wewnętrznych stronach kopert ostemplowanych pieczęcią obozową (cenzura). Pracownicy obozu przed wysłaniem listów czytali je najpierw i decydowali czy mogą zostać wysłane, dlatego większość z pism jest bardzo oficjalna i banalna. Treści, które czytała cenzura obozowa spisywane były ołówkiem, właściwe przesłanie często kryło się dosłownie pomiędzy wersami. Aby bliscy mogli zorientować się, że prócz oficjalnego listu przesyłka zawiera treść ukrytą, więźniarki stosowały zaszyfrowane wiadomości.

W listach, wysyłanych z obozu jako oficjalna korespondencja ukryte były informacje na temat pseudomedycznych eksperymentów przeprowadzanych w Ravensbrueck na 40 tys. polskich więźniarek.

Pozostałe listy były wysyłane spoza obozu, przez kobiety, które mogły pracować poza terenem katowni. Adresatami byli głownie ludzie z Lublina.

Listy więźniarek odczytywano podgrzewając papier żelazkiem. Wtedy ukazywała się treść właściwa.

Zaszyfrowaną informację o liście napisanym moczem Krystyna Czyż zawarła w oficjalnym liście do brata. Przypomniała mu, jak czytali razem "Szatana z siódmej klasy" Kornela Makuszyńskiego. Główny bohater tej powieści pisze list, w którym pierwsze linijki tekstu tworzą wiadomość. W podobny sposób Krystyna Czyż zaszyfrowała słowa: list, mocz. - czytamy na rmf24.pl

Na pomysł pisania listów moczem wpadła Nina Iwańska. Więźniarki w styczniu 1943 r. chciały przekazać bliskim informacje, iż są w obozie poddawane eksperymentom medycznym.

- Jako żywe dowody tych eksperymentów wiedziały, że mogą być zlikwidowane, dlatego chciały te informacje przekazać do Lublina, skąd pochodziły - mówi Oratowska.

W "lewych" listach kobiety przekazały dane 74 kobiet z transportu lubelskiego, które były poddawane eksperymentom medycznym. Pisały również o warunkach panujących w obozie Ravensbrueck.

Korespondencja pewnie będzie wystawiona dla zwiedzających po zakończeniu prac konserwatorskich. Muzeum póki co zbiera fundusze, aby móc te prace wykonać.

- Niektóre koperty są w świetnym stanie, świetnie widać, co jest napisane, ale inne wymagają natychmiastowej konserwacji - zaznaczyła Oratowska.

Ravensbrueck to był niemiecki obóz dla kobiet. Funkcjonował w latach 1939-45. W tym okresie czasu przebywało w nim około 132 tysiące kobiet z całej Europy. 90 tysięcy nie przeżyło - zostały zamordowane, zagłodzone lub umierały w skutek chorób czy eksperymentów medycznych.
Źródło: http://wrealu24.pl/4175-tajne-listy-z-o ... zerazajaca


Nie masz wystarczających uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego postu. Zarejestruj się

_________________
Projekt 8813
Bunkerites of Poland
Złośliwość jest podstawą wszelkiej przyjaźni. Dowodzi inteligencji i zainteresowania drugą osobą


Góra
 Zobacz profil  
 
 Tytuł: Re: Listy pisane moczem z obozu Ravensbrueck
PostNapisane: piątek, 12 maja 2017, 08:03 
Offline
Rotmistrz fortyfikator
Rotmistrz fortyfikator
Avatar użytkownika

Dołączył(a): środa, 25 stycznia 2012, 12:18
Posty: 2266
Lokalizacja: Galicja
Były bite, głodzone, trute, rozstrzeliwane i zagazowywane. Nigdy się nie dowiemy, ile kobiet zginęło w Ravensbrück

Przypuszcza się, że ofiar śmiertelnych było od 30 do 90 tysięcy. Najbliższa prawdzie liczba leży prawdopodobnie gdzieś pośrodku. Zachowało się tak niewiele materiałów SS, że nikt nigdy nie pozna realnej wielkości koszmaru, który opisuje Sarah Helm w książce ''Kobiety z Ravensbrück''.

Ravensbrück był jedynym nazistowskim obozem koncentracyjnym wybudowanym dla kobiet. Nazwę wziął od pobliskiej wsi, która przylega do miasteczka Fürstenberg i leży około 80 kilometrów na północ od Berlina, w bok od drogi do Rostoku leżącego na wybrzeżu Bałtyku.

Kobiety przyjeżdżające do obozu nocą czasem przeczuwały, że są blisko morza, ponieważ czuły sól w powietrzu; czuły też piasek pod stopami. Gdy nastawał świt, ich oczom ukazywał się obóz wzniesiony nad jeziorem i otoczony lasem. Himmler lubił umieszczać swoje obozy w miejscach naturalnie pięknych - i najlepiej nie na widoku. Dziś obóz nadal pozostaje w ukryciu; przerażające zbrodnie, do których tam doszło, i odwaga ofiar są w większości nieznane. Ravensbrück został otwarty w maju 1939 roku, zaledwie cztery miesiące przed wybuchem wojny, a Rosjanie wyzwolili go sześć lat później - jako jeden z ostatnich obozów, do których dotarli alianci.

***

W pierwszym roku przebywało tu co najmniej 2 tysiące więźniarek z których prawie wszystkie były Niemkami. Wiele aresztowano z powodu opozycji wobec Hitlera - na przykład komunistki i świadkowe Jehowy, które nazywały Hitlera antychrystem. Inne naziści po prostu uznali za istoty niższe i chcieli je odciąć od społeczeństwa: prostytutki, przestępczynie, bezdomne i Cyganki. Później obóz przejął tysiące kobiet schwytanych przez nazistów w krajach okupowanych, w tym wiele członkiń ruchu oporu. Przywożono tu także dzieci. Mały odsetek więźniarek - około 10 procent - stanowiły Żydówki, ponieważ formalnie obóz nie był przeznaczony dla Żydów.

W szczytowym punkcie w Ravensbrück więziono 45 tysięcy kobiet; przez ponad sześć lat istnienia obozu przez jego bramy przeszło około 130 tysięcy kobiet; były bite, głodzone, zamęczane pracą na śmierć, trute, rozstrzeliwane i zagazowywane. Szacuje się, że liczba ofiar śmiertelnych obozu wynosi od 30 tysięcy do 90 tysięcy; prawdziwa liczba leży prawdopodobnie gdzieś pośrodku, ale zachowało się tak niewiele materiałów SS dotyczących obozu, że nikt nigdy nie pozna realnej wielkości. Masowe zniszczenie dokumentacji Ravensbrück to kolejny powód, dla którego historia obozu pozostaje mało znana. W ostatnich dniach esesmani palili teczki wszystkich więźniarek w krematorium lub w ogniskach, razem ze zwłokami. Popioły wrzucono do jeziora.

W tych krajach, skąd pochodziło najwięcej ocalałych kobiet, ich grupy próbowały ocalić wspomnienia. Szacuje się, że w Ravensbrück więzionych było 8 tysięcy Francuzek, tysiąc Holenderek, 18 tysięcy Rosjanek i 40 tysięcy Polek. Jednak z różnych przyczyn w każdym z tych krajów ich historia nie była popularyzowana. Zdumiewająca jest ignorancja w Wielkiej Brytanii, z której nie więcej niż 20 kobiet trafiło do obozu, podobnie jak w Stanach Zjednoczonych. (...)


***

W 1933 roku Johanna Langefeld (późniejsza strażniczka w Ravensbrück - red.) odkryła nowego zbawcę w osobie Adolfa Hitlera. Program Hitlera w kwestii kobiecej nie mógł być wyraźniejszy: Niemki mają siedzieć w domu, wychowywać jak najwięcej aryjskich dzieci i we wszystkim słuchać mężów. Kobiety nie pasowały do życia publicznego; obowiązywał je zakaz wykonywania wielu zawodów i miały ograniczony dostęp do uniwersytetów. (...)

Jest niemal pewne, że Langefeld oddała głos na Hitlera. Pragnęła, by jej kraj podniósł się z kolan. Podobał jej się również głoszony przez Hitlera nowy "szacunek dla życia rodzinnego". Poza tym Langefeld miała osobiste powody, by być wdzięczną nowemu reżimowi: po raz pierwszy miała stałą pracę. Dla kobiet, szczególnie niezamężnych matek, wiele dróg kariery zawodowej pozostawało zamkniętych, z wyjątkiem tej, jaką obrała Langefeld. Z opieki społecznej awansowała do pracy w więziennictwie. W 1935 roku kolejny awans zapewniło jej stanowisko Hausmutter w Brauweiler, zakładzie dla prostytutek koło Kolonii. Posada zapewniała dach nad głową i darmową opiekę dla Herberta.(...)

Himmler przeprowadził (...) inspekcję strażniczek. Musiał zauważyć, że Johanna Langefeld ma pewien autorytet - umiejętność uspokajania więźniarek bez zbędnego zamieszania - skoro wyznaczył ją na przyszłą przełożoną strażniczek w Ravensbrück.
Ravensbrück, 80 kilometrów od Berlina, na południu historycznej Meklemburgii, było, jak zdecydował w 1938 roku Himmler, dobrą lokalizacją na obóz koncentracyjny. Miało odpowiednie połączenie kolejowe i wodne. Fürstenberg, otoczony przez trzy jeziora - Röblinsee, Baalensee i Schwedtsee - przecinała Hawela, która przepływając przez miasteczko, rozdzielała się na kilka kanałów. Na wybór Himmlera wpłynął też inny czynnik: naturalne piękno okolicy.

Reichsführer wierzył, że oczyszczanie niemieckiej krwi powinno przebiegać w bliskości natury, a orzeźwiające powietrze niemieckich lasów odegrało główną rolę w mitologii Heimat - niemieckiej ojczyzny. Buchenwald - czyli "las na plaży" - umieszczono w słynnym, gęsto zalesionym okręgu blisko Weimaru, a kilka innych obozów również świadomie umieszczono w pięknych okolicach. Zaledwie parę tygodni przed otwarciem Ravensbrück miejscowe wody ogłoszono "naturalnym źródłem dla aryjskiej rasy".

Wiosną 1939 roku, gdy zbliżała się data otwarcia obozu, kobiety zachęcano do "służby na tyłach", do czego zaliczała się praca w charakterze strażniczek w obozie koncentracyjnym, jednak oficjalnie nie pojawiły się ogłoszenia o rekrutacji; faktycznie oficjalnie w ogóle nie było mowy o obozie.

Tylko mała wzmianka w "Leśnych Nowinach" o "wypadku w pobliżu miejsca dużej budowy" świadczyła o tym, że obóz w ogóle powstawał. Na początku maja odbył się koncert muzyki Haydna i Mozarta, a miejscowe Gestapo zorganizowało wydarzenie sportowe: konkurs w strzelaniu i rzucie granatem do celu. Kino wyświetliło komedię miłosną. Gazeta poinformowała, że po ciężkiej zimie potrzebne są datki na pomoc; pojawiały się też ogłoszenia o bankructwach. Przez cały ten czas śluza na rzece otwierała się raz po raz dla barek wożących materiały, a obozowy mur stał się wyraźnie widoczny z brzegu jeziora, na którym leżało miasto. Gotowość do pracy zgłosiło kilka miejscowych kobiet, w tym Margarete Mewes, pokojówka i młoda matka.

W pierwszą niedzielę maja Fürstenberg tradycyjnie obchodził Dzień Matki. Frau Kaper wręczała Krzyże Matki wszystkim kobietom, które urodziły więcej niż czworo dzieci, odpowiadając na wezwanie Hitlera, by rozmnażać rasę aryjską.

15 maja, w słoneczne przedpołudnie, kilka niebieskich autobusów przemknęło przez miasto i skręciło w stronę "placu budowy". Jeszcze przed świtem tego dnia te same niebieskie autobusy przejechały przez bramę zamku w Lichtenburgu, 500 kilometrów na południe. Chwilę później przez zamkowy most zwodzony zaczął wypływać rządek kobiecych figurek ściskających niewielkie torby; postacie kierowały się do pojazdów. Noc była jasna, ale wewnątrz autobusów panowały całkowite ciemności. Kobiety wcale nie pragnęły jednak oglądać mrocznej, ciężkiej sylwetki zamku znikającej za nimi, chociaż nie miały pojęcia, co je czeka.

Niektóre ośmieliły się mieć nadzieję, że na końcu podróży spotka je coś lepszego, a ta podróż - jak każda podróż - oferowała powiew wolności, choć więźniarki polityczne dostały ostrzeżenie, że nie mają wielkich szans na jakąkolwiek poprawę losu. (...)

***

Pierwsza grupa stała w milczeniu i upale przez jakieś dwie godziny. Gdy zaczęło się odliczanie, Maria Zeh ze Stuttgartu podnosi wzrok i widzi kwitnący rzepak. Dostaje w twarz. "Die Nase nach vorne!" - wrzeszczy strażniczka: nos przed siebie. Kobiety liczono, potem jeszcze raz i jeszcze - kolejna lekcja do wyuczenia: jeśli ktoś zaburzy szereg, upadnie lub jeśli w liczeniu nastąpi pomyłka, zaczyna się od nowa. "A zanim wymaszerujemy, naczelniczka dostaje kartkę papieru z liczbą", wspomina Lisa Ullrich. Naczelniczką jest Johanna Langefeld. Stała z boku, teraz sprawdza liczby. Daje kobietom sygnał do marszu.

Widoczna jest również pękata postać Maxa Koegela. Więźniarki szły przed siebie, mijając na wpół zbudowane wille z lewej strony, ale prawie nie zauważały otoczenia. Weszły na ogromną polanę, gdzie wycięto każde drzewo i wyrwano każde źdźbło trawy, zostawiając tylko piasek i błoto. Na tej pustyni stał masywny szary mur. Kobiety przeszły przez bramę i uświadomiły sobie, że znalazły się w nowym obozie.

- Achtung! Achtung!, piątkami zbiórka!

Stały na pustym piaszczystym obszarze wyznaczonym na plac apelowy. Wdychały zapach świeżego drewna i farby. Dookoła stały surowe drewniane baraki. Niektóre kobiety dostrzegły rabatki z czerwonymi kwiatkami. Słońce zachodziło. Brama się za nimi zamknęła.(...)


"Ręce po bokach. Piątkami zbiórka. Patrzeć przed siebie". Grupami więźniarki maszerują do nowych budynków na prawo od bramy, gdzie zaczyna się następny rytuał: kąpiel. Pierwsza grupa wchodzi do środka i widzi stoły: za nimi siedzą strażniczki, przy nich leżą stosami pasiaki. Wszystko musi dziać się płynnie. Kobiety zaczynają się rozbierać.

- Schnell, schnell!.

Niektóre stoją tam w pasach higienicznych na biodrach i patrzą na strażniczki, które krzyczą:

- Zdejmować wszystko!

Zdejmują więc wszystko; rzeczy lądują w dużych brązowych papierowych torbach z ubraniami i wszystkimi przedmiotami osobistymi. Więźniarki oddają ostatnie zdjęcia, fotografie dzieci, haftowane chusteczki, szydełkowe czapki, małe koszyczki, wiersze, grzebienie. "Dopóki nic im nie zostanie". Również ślubne obrączki. Całkiem nagie znów wpatrują się we własne stopy, aż nagle któraś podnosi wzrok i krzyczy na widok esesmanów, którzy stoją i się gapią.

Miejsce pamięci w Ravensbrück, 1959 rok (fot. ZHLSDORF, ERICH/Bundesarchiv/Wikimedia Commons/CC BY-SA 3.0 de)

Śmieją się i wykrzykują obelgi, widząc upokorzenie kobiet. Potem przychodzą fryzjerki, a część kobiet zostaje odepchnięta na bok.

- Beeilt euch, beeilt euch! - ruszać się, ruszać.

Wybranym więźniarkom ogolono włosy prawie do skóry. Potem przychodzi inna kobieta. Każe tym samym kobietom rozstawić nogi i goli im włosy łonowe. (...)

***

W ciągu kilku godzin od przyjazdu, 15 maja 1939 roku, pierwsze z 867 więźniarek przewiezionych z Lichtenburga do Ravensbrück zostało rozebranych, umytych, skontrolowanych, czy nie mają wszy, a w wielu przypadkach ogolonych, gdyż Oberaufseherin nie chciała tu żadnego robactwa. Więźniarki następnie przywdziały obozowy strój: płócienną suknię i kaftan w biało-niebieskie pasy, białą chustkę, pończochy i drewniaki.

Każda otrzymała numer, wydrukowany na małym białym kawałku materiału. Odpowiadał numerowi, jaki dostały przy przyjęciu do Lichtenburga - od 1 do 867. Wręczono im też kolorowy trójkąt z filcu. Dostały po igle z nitką i kazano im przyszyć trójkąty na lewym rękawie kaftana. Trójkąt, tak zwana łata (winkiel), określał kategorię więźniarki: czarny dla "aspołecznych" - prostytutek, żebraczek, drobnych złodziejek, lesbijek; zielony dla zawodowych przestępczyń; czerwony dla więźniarek politycznych; fioletowy dla badaczek Pisma Świętego; żółty dla Żydówek. Żydówki miały jeszcze podkategorie w zależności od przyczyny aresztowania. Wszystkie nosiły żółty trójkąt, jednak te określane jako Pol. Jude - aresztowane z powodów politycznych - miały żółty trójkąt na czerwonym tle. Wśród Żydówek politycznych największą grupę stanowiły aresztowane za Rassenschande, kontakty intymne z nie-Żydami; takich było 97. Żydówki aresztowane jako aspołeczne nosiły żółty trójkąt na czarnym tle.

Kiedy numery i trójkąty zostały przyszyte, przez megafony rozległo się wycie syreny, które wzywało kobiety ponownie na Appellplatz, po czym kategoriami pomaszerowały do odpowiednich bloków, prowadzone przez swoje blokowe. Żydówki poszły do Judenblock, z wyjątkiem Olgi Benario, którą zabrano gdzie indziej. W blokach każda dostała pryczę, miskę, talerz, aluminiowy kubek, nóż, widelec i łyżkę oraz ściereczkę do ich wycierania i polerowania. Każda smuga oznaczała raport do Langefeld, która wydawała dokładne instrukcje, jak należy polerować. Zgodnie z obozowym Lagerordnung do Langefeld należała pełna kontrola nad "sprawami kobiecymi", co obejmowało całkowitą władzę nad blokami mieszkalnymi; Koegel i esesmani nie mieli tam wstępu bez towarzystwa strażniczki.

Dostały szczotkę i kubek do mycia zębów, bryłkę mydła i mały ręcznik. Zgubienie któregoś przedmiotu równało się "raportowi" do Oberaufseherin. Każdej przydzielono półeczkę do przechowywania rzeczy; jeśli coś znalazło się nie na miejscu, oznaczało to "raport". (...)


***

Langefeld nigdy nie biła i nie kopała, chociaż czasem wymierzała policzek, szczególnie gdy wysłuchiwała "raportu". Kobieta, która popełniła wykroczenie, trafiała do biura Oberaufseherin, by usłyszeć zarzuty - zagubiony kubek, źle złożony koc - i wytłumaczyć się z nich. Langefeld wydawała następnie decyzję, a jeśli zarzut został udowodniony, wymierzała winnej policzek i wyznaczała karę, którą mogło być czyszczenie toalet, ale ulubioną karą naczelniczki była stójka, stanie kilka godzin bez jedzenia. Jeśli ukarana zemdlała, leżała długo, zanim ją zabrano. W poważniejszych przypadkach Langefeld potrafiła zakładać kaftan bezpieczeństwa i polewać wodą.

Kiedy Zimmer przeprowadziła poranne odliczanie, kobiety wracały do bloków, gdzie wydawano czarny płyn, udający kawę, i kawałek chleba, co stanowiło dzienny przydział; można było wszystko zjeść od razu lub odłożyć na półkę na później. Ponownie rozbrzmiewały syreny i zaczynała się selekcja do drużyn roboczych. Więźniarki ponownie ustawiały się w szeregach, po czym szły po narzędzia i ruszały do kopania piasku lub budowania drogi, śpiewając jednocześnie niemieckie pieśni marszowe. Wieczorem po powrocie znów odbywało się liczenie.

***

Jedną z więźniarek, której kroki musiała słyszeć Hanna, była Marianne Wachstein; ta, która przyjechała w nocnej koszuli z Wiednia. Podobnie jak Hanna Marianne zostawiła szczegółową relację z czasu spędzonego w drewnianych celach, a wiele jej wspomnień pokrywa się ze spostrzeżeniami Hanny, chociaż swoje świadectwa składały w różnych okolicznościach. Hanna mogła opowiedzieć swoją historię dopiero po wojnie, ale Marianne spisała nieocenzurowaną relację już sześć miesięcy po wydarzeniach.

W lutym 1940 roku Wachstein została nieoczekiwanie zwolniona, aby zeznawać w Wiedniu na procesie męża, żydowskiego przedsiębiorcy, oskarżonego przez nazistowski sąd o korupcję. Opisała swoje przeżycia kilka tygodni po uwolnieniu, kiedy odzyskiwała siły w wiedeńskim szpitalu. Jej relacja ma zatem wyjątkowe znaczenie, ponieważ pochodzi z tamtego okresu. "Obóz Ravensbrück koło Fürstenbergu to obóz pracy niewolniczej", tak brzmiał jej początek. Byłyśmy tam zmuszane do pracy przy przeciąganiu walców za pomocą lin i uchwytu. Za ten uchwyt kobiety musiały złapać i ciągnąć. Przenosiły piasek w drewnianych nosidłach, pracowały w upale dziewięć godzin dziennie. Trzy razy, a w sobotę dwa razy dziennie odbywał się apel. Cały obóz stał rzędami przed barakami, na baczność jak żołnierze, z rękami wzdłuż ciała, dopóki Frau Oberaufseuherin [Langefeld] nie policzyła obecnych. (...)

Potem Marianne opowiada o przyjeździe do Ravensbrück i opisuje, co ją spotkało w drewnianej celi (ze względu na zły stan psychiczny nie mogła pracować - red.). Nie było tam światła. Dozorczyni Zimmer wpadała i wrzeszczała: "Teraz sobie pogłodujesz, nie wydostaniesz się stąd!". Marianne odpowiedziała: "Jeśli taka jest wola boska, umrę tutaj". Na to Zimmer zabrała ją do korytarza i kazała się rozebrać do samej koszuli. "Wsadziła mnie w kaftan. Ręce związała mi tak mocno, że spuchły. Wzięły mnie za gardło i wrzuciły z powrotem do celi. Przez kaftan zemdlałam, potem tylko wyłam".

Gdy Marianne odzyskała przytomność, szarpał nią mężczyzna w mundurze. Był to zastępca Koegela, Egon Zill, który walił ją w nos i po nogach, a Zimmer ciągnęła za włosy. Ponieważ wciąż była w kaftanie, nie mogła się bronić, więc znowu zemdlała z bólu; ocknęła się we własnych ekskrementach, bez kaftana. (...). Następnego dnia dali jej koc, a trzeciego siennik wypchaną słomą i kolejny koc, ale nic do jedzenia. Potem Marianna dowiedziała się, że została skazana na kolejne trzy tygodnie aresztu za "krzyki w celi i leżenie we własnych ekskrementach". (...)

***

W połowie kwietnia 1945 roku alianci szybko zbliżali się do Berlina; Amerykanie odkryli Buchenwald, a Brytyjczycy Belsen. Na tym etapie nie było już wątpliwości, jak wielki horror rozgrywał się w obozach, oraz że ten horror nadal trwał w kilku miejscach, które jeszcze nie zostały wyzwolone, także w Ravensbrück, gdzie kobiety wciąż stały w kolejce do gazowania. Jednak rzeczywistość polityczna i wojskowa przedstawiała się tak, że nie można było rozważać żadnej zmiany strategii, która w ostatnich tygodniach wojny pozwoliłaby ochronić pozostałe obozy.

Negocjacje z Himmlerem w sprawie obozów również nie wchodziły w grę. Zarządzenie Churchilla "żadnych układów z Himmlerem" oznaczało, że alianci nie narażą głównego celu, jakim było militarne zwycięstwo w wojniezmiażdżenie nazistów i wszystkiego, co reprezentowali. Nawet gwarancja bezpiecznego przejazdu dla białych autobusów Bernadotte'a była zbyt daleko posuniętym kompromisem, więc alianci odmówili.

Książka "Kobiety z Ravensbrück. Życie i śmierć w hitlerowskim obozie koncentracyjnym dla kobiet" ukazała się właśnie nakładem wydawnictwa "Prószyński i S-ka".

Sarah Helm. Brytyjska dziennikarka z wieloletnim doświadczeniem, pisarka. Pracowała m.in. w "Sunday Times", była też korespondentką zagraniczną "The Independent".

_________________
Projekt 8813
Bunkerites of Poland
Złośliwość jest podstawą wszelkiej przyjaźni. Dowodzi inteligencji i zainteresowania drugą osobą


Góra
 Zobacz profil  
 
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 2 ] 

Strefa czasowa: UTC + 1


Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 17 gości


Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Skocz do:  
cron
Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007, 2011 phpBB Group
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL